"Mnie trzeba strasznie, bez pamięci kochać i trzymać z całej siły. Inaczej nie ma mnie."

04 grudnia 2018

Na chwilę, chce się wyspać

Po dwudniowym napadzie płaczu i histerii nastała chwilowa cisza. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłam szczera wobec siebie i mówiłam. Może nawet rozmawiałam. Po części wzięłam na klatę wszystko co we mnie siedziało. Nadal nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam, że otworzyłam się przez kimś zupełnie innym i niespodziewanym, niż moja mama czy G., ale może... Może coś w końcu zacznie się dziać. Może w końcu nabiorę odwagi, by udać się na pierwszą rozmowę do specjalisty.
Boję się iść na taką wizytę. Nigdy nie byłam. Nawet nie wiedziałabym od czego zacząć i wiem, że nerwy wzięłyby górę nad schowanym gdzieś spokojem i pękłabym jak bańka. Nie wiem, czy umiałabym się opanować. Rozpadłabym się.

W tym roku zaczęłam studia zaoczne. Wykłady oglądam na żywo przez platformę uczelni, ale na ćwiczenia muszę już jechać. Do tej pory były tylko jedne. Tylko raz byłam na uczelni od września. Dlaczego? Boję się iść tam do ludzi, rozmawiać z nimi, być wśród nich. Boję się również nawiązać jakikolwiek kontakt z wykładowcą. Kiedy pyta o coś grupę, zaczyna wybierać kogoś do odpowiedzi, a za którą nie ma oceny, zaczynam się denerwować, pocić, a temperatura wewnątrz mnie wzrasta. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, bo boję się, że źle odpowiem i stanę się pośmiewiskiem mimo, iż wiem, że na sali są sami dorośli ludzie.
To jest jedna z wielu sytuacji. Ale o dziwo, nie mam problemu z obsługiwaniem klientów na sklepie oraz nie boję się konfrontacji z nimi, kiedy ich reklamacja zostanie odrzucona lub kiedy nie przyjmują do wiadomości, że u nas w sklepie zwrotów nie ma. Ale znów mam nerwy, kiedy idę do pracy, czy kiedy jadę samochodem i już na zapas boję się, czy będę miała gdzie zaparkować. Takie codzienne rzeczy. Śmieszne, prawda?
Oczywiście nie mogę zapomnieć o problemach ze snem. Dzisiaj zainwestowałam po długiej, bardzo długiej przerwie w tabletki na sen. Wiadomo, te dostępne od reki nie są nie wiadomo jak mocne, ale mam nadzieję, że w końcu normalnie prześpię noc. Chciałabym zasnąć i nie budzić się z bijącym ze strachu sercem. Chciałabym móc zasnąć przy zgaszonym świetle i wyłączonym telewizorze... Chciałabym się nie bać. I o dziwo, chciałabym usłyszeć dźwięk burzy i odgłosy deszczu bijącego o szybę.

7 komentarzy:

  1. też się zawsze boje o miejsce parkingowe. O nic innego, jak tylko zawsze o to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do wizyty u specjalisty trzeba dojrzeć, wiem po sobie. Dobrze, że coś rusza do przodu.
    Wcale nie dziwi mnie to, co mówisz. Ludzi z reklamacjami masz gdzieś, a z osobami z uczelni czy przełożonymi musisz przebywać, konfrontując się w jakiś sposób, wchodząc w interakcje (nawet szczątkowe) i stąd strach. Dobrze Cię rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Strach czasem ukrywa się głęboko pod skórą...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy wizyta u specjalisty w moim przypadku przyniosła wielką zmianę, czy to była raczej kwestia czasu potrzebnego do pogodzenia się z pewnymi rzeczami i zaakceptowania zmian w sobie… Ale znalezienie kogoś, z kim da się, a przede wszystkim z kim chce się rozmawiać to niekiedy długi proces. Ale warto, na pewno…

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyrzucenie zawsze pomaga. Podobnie jak specjalista ( jak jeden zły, to jest drugi). Oni działają cuda.
    Czułam się kiedyś jak Ty. Codziennie jechałam samochodem ( jestem dobrym kierowcą, skromnie mówiąc), a panikowałam. I tak z większością rzeczy. Zlikwidowałam to w 60 %. Ciężka praca przynosi skutki.
    Tabletki na sen. Nie polecam ich jako opcję długoterminową.
    Ogólnie istnieje też psycholog online, grupy wsparcia, telefon zaufania. Jeśli nie normalne wizyty, to może coś tutaj? Zawsze to jakiś krok. Nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po kilku wizytach pierwszych na terapii, obitej strachem o dokladnie to samo, stwierdzam, ze przeciez nie po to leza chusteczki na stole by nie pozwolic sobie sie rozplakac. I to zadna slabosc czy niemoc. To silny czlowiek prosi o pomoc. I jak, bylas? Jak sie czujesz, Stokrotko?
    Jak dobrze, ze piszesz. Cholera w cholere dobrze. Boje sie tylko ze odbierzesz ton mojego komentarza jako fale wspolczucia o ktorym nie chcesz slyszec. Ja tam wiem ze sobie poradzisz, ze sie jakos trzymasz, tymbardziej ze kurde piszesz, mowisz. Nie wiem co moge tutaj wystukac ale jedynie co, polaczona przytulam bardzo mocno i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy po raz pierwszy weszłam do gabinetu psychiatry - bo od tego należy zacząć przed terapią bardzo często - byłam w kawałeczkach. Płakałam cicho w rękaw, opowiadając o swoich uczuciach komuś kto słuchał i wiedział, że nie ściemniam, że nie jestem leniwa. Od tamtej pory moje życie jest o wiele bardziej stabilne, pomimo nadal trwających wahań nastrojów - ale nawet one są łagodniejsze. Ściskam ciepło

    OdpowiedzUsuń